sobota, 21 marca 2020

trzeci

    Westchnąłeś ciężko, przekręcając się na lewy bok. Wnętrze sypialni zalała melodia twojej ulubionej piosenki połączona z solidnym wibracjami telefonu. Twoja rodzicielka nie dawała za wygraną i podejmowała już ponad dwudziestą próbę skontaktowania się z tobą. Wasze stosunki zawsze były przesiąknięte ciepłem i serdecznością, szczerą miłością, ale od pamiętnej sytuacji w krakowskim domu drastycznie się oziębiły. Mimowolnie cię to zraniło i choć starałeś się to skryć przed otaczającymi cię bliskimi, to kolegom z klubu to nie umknęło. Naprawdę chciałeś jej wybaczyć. Zapomnieć o ciosie, ranie jaki zadała ci tydzień temu. Łaknąłeś pożegnać przygaszenie i wyrzuty sumienia jakie cię taranowały, że traktowałeś ją w tak chłodny sposób, ale najzwyczajniej w świecie nie potrafiłeś odebrać tego cholernego telefonu, aby usłyszeć jej melodyjny głos. Nie mogłeś udawać, że nie zaatakowała oszczerstwami twojej ukochanej, która w ciągu minionego roku stała się twoim oczkiem w głowie i czymś ponad wszystkim. Nie byłeś już tym mamin synkiem ze spalskich lat, gdy  rezygnowałeś ze spotkań w towarzystwie płci przeciwnej, aby rozkoszować się niebiańskim jabłecznikiem nauczycielki wychowania fizycznego i popijać przyrządzone przez nią kakao z własną, unikalną pianką.

   - Wyłącz ten cholerny telefon!- warknęła w twoim kierunku Lena, która zmierzyła cię wściekłym spojrzeniem.

   - Przepraszam, Lenka. Nie wiem co w nią wstąpiło.- sapnąłeś ociężale jakbyś co najmniej przebieg maraton, lecz sił brakowało ci z zupełnie innego powodu.

Czułeś jak wierci się niespokojnie. Pośpiesznie zarzuciłeś na nią swoje ramie i przylgnąłeś do jej pleców swoją klatką piersiową, owiewając ciepłym oddechem jej wrażliwą skórę na szyi. Poczułeś pod opuszkami palców przechodzący ją dreszcz. Mimowolnie uśmiechnąłeś się pod nosem i skryłeś twarz w jej jasnych włosach, które pachniały słodkim mango. 

    - Ja za to wiem. Próbuję cię odwlec od związku ze mną.-odparła dziewczyna, uwalniając się z twojego uścisku. 

    - Daj spokój. Nie uda się jej to.- zapewniłeś ją, próbując ją ponownie przytulić. 

    - Nie byłabym tego taka pewna.-mruknęła pod nosem i odsunęła się od ciebie jeszcze bardziej. 

Zrezygnowany opadłeś na plecy i wbiłeś wzrok w śnieżnobiały sufit. Dlaczego ona była tak cholernie trudna? Dlaczego komplikowała wam codzienne życie, gdzie nie było wcale żadnego problemu? Kochałeś ją, łaknąłeś z nią być i jej pragnąłeś, ale przecież Zawadzka nie byłaby sobą, gdyby nie szukała dziury we wszystkim. Obawiała się twojej matki. Widziałeś to doskonale, choć nie miała czemu, bowiem uczuć do niej i solidnych fundamentów waszego związku byłeś pewien jak niczego innego. Do twoich uszu dotarł płacz Aleksandra wydobywający się z jego pokoiku usytuowanego na końcu salonu waszego mieszkania. Odrzuciłeś na bok kołdrę i miałeś zamiar się udać do syna, kiedy blondynka pośpiesznie cię przed tym powstrzymała i poderwała się na własne nogi, znikając za drzwiami waszej sypialni. Teraz będzie ci jeszcze utrudniać kontakt z twoim dzieckiem? Tomaszu, chyba popadałeś w obłęd. 

***

    Nerwowo wystukiwałeś smukłymi palcami na skórzanej powierzchni kierownicy rytm, spoglądając niecierpliwie na zegarek opinający twój prawy nadgarstek. Westchnąłeś poddenerwowany zbyt odczuwalnym oczekiwaniem na dziennikarkę i odpiąłeś pas bezpieczeństwa, opuszczając fotel kierowcy. Czy Zawadzka specjalnie cię tak drażniła czy może faktycznie coś jej wypadło i jej praca się przedłużyła? Przecież półtorej godziny temu wystukała ci na ekranie swojego telefonu SMS'a z treścią pojawienia się pod siedzibą jej firmy o piątej wieczorem. Tymczasem zegar twojej komórki wskazywał wyraźnie dwadzieścia minut po tej właśnie godzinie.  Naciągnąłeś na głowę kaptur od czarnej bluzy, swoją drogą jednej z twoich ulubionych i pośpiesznie zmniejszyłeś dystans dzielący cię od wejścia do budynku, nie zważając na biały puch, który znienacka otulił miasto, wirując na lutowym wietrze. Skinąłeś głową do recepcjonistki, witając się z nią kulturalnie i mknąłeś długim korytarzem, wypatrując odpowiedniego numerka na dębowych drzwiach, od których roiło się na pierwszym piętrze. Wtem przystanąłeś nagle i poczułeś jak wszystkie mięśnie w twoim ciele napinając się do granic możliwości. Zacisnąłeś mocno zarysowaną wyraźnie szczękę i przez szczelinę w drzwiach gabinetu szefa Leny podziwiałeś jak starszy mężczyzna nieśmiało układa dłoń na odsłoniętym udzie blondynki, spoglądając na nią z obrzydliwym, wyrafinowanym uśmiechem. Miałeś cholerną ochotę wtargnąć tam i zaserwować mu kilka ciosów w tą wycwanioną twarz równie mocno jak czyniłeś to zza pola serwisowego, ale wolałeś nie zdradzać swojej obecności. Przymknąłeś powieki i starałeś się uspokoić skołatane nerwy.  Gdy otworzyłeś oczy ukazała się im drobna sylwetka kobiety, którą uznawałeś za tą najodpowiedniejszą w twoim dwudziestodwuletnim życiu.

    - Co tu robisz?-mruknęła, unosząc pytająco jedną brew.

   - Jeszcze się kurwa pytasz?!- podniosłeś drastycznie ton głosu, obserwując strach malujący się w jej czekoladowych tęczówkach. - Miałaś być na dole o piątej! Jest w pół do szóstej, kobieto!

  - Przepraszam. Przedłużyła mi się rozmowa z szefem. Nie krzycz na mnie. - wypowiedziała skruszona, spuszczając głowę.

Nie odpowiedziałeś. Oplotłeś mocno jej nadgarstek swoimi palcami i pociągnąłeś ją zdecydowanym ruchem w kierunku wyjścia. Krew w tobie buzowała, ale poruszenie sytuacji, której byłeś świadkiem pozostawiłeś  sobie  na  czas, kiedy znajdziecie się w samochodzie. Otworzyłeś jej drzwi i obserwowałeś jak wsiada do środka z wymalowanym zdezorientowaniem na tej jakże subtelnej i niewinnej twarzy. Zatrzasnąłeś swoje drzwi i zaczerpnąłeś głębokiego oddechu, opadając na fotel kierowcy.

    - Tomek, co się dzieje? - wydusiła z siebie zaniepokojona twoim stanem, obserwując jak próbujesz zapanować nad przyśpieszonym oddechem.

   - Co się dzieje ?! Co się dzieje?! On mógłby być twoim ojcem, Lena! Ja pierdole! Po prostu nie wierzę w to co zobaczyłem!

    - To nie tak... - powiedziała cicho.

    - A kurwa jak?! - wrzasnąłeś, mrożąc ją zawistnym spojrzeniem  totalnie nad sobą nie panując.

Blondynka przełknęła głośno ślinę, a ty poczułeś falę gorąca, która zalewała twoje dwumetrowe ciało. Nic nie mogłeś poradzić na to, że tak cholernie ci na niej zależało, że popadałeś w szał przy może czasami błahych sytuacjach. Ta jednak taka nie była. Mistyczną ciszę panująca w samochodzie przerwała przeszywająca wnętrze pojazdu melodia twojego dzwonka. Prychnąłeś pod nosem na zdjęcie blondyna widniejące na wyświetlaczu telefonu i pośpiesznie przeciągnąłeś zieloną słuchawkę ku górze.

    - Halo? - wydusiłeś najbardziej neutralnym tonem głosu na jaki było cię stać.

  - Tomi, braciszku. Pomóż. Mogę liczyć na flaszkę piwa u ciebie na chacie? - w tej krótkiej przemowie zdążyłeś wychwycić zrezygnowanie bijące od środkowego oraz wyraźny niepokój.


***


Stoję przed blokiem, w którym mieszka Tomek i nie mam siły się ruszyć, bo znowu myśli kłębią się w mojej głowie i jak szalone, każda z nich domaga się uwagi. Sam nie wiem co mną kierowało kiedy wsiadłem w samochód i prosto z Katowic ruszyłem w drogę pod fornalowe drzwi. Przymknąłem oczy próbując przypomnieć sobie po raz ostatni pełne wyrzutu spojrzenie Jagody, gdy powiedziałem, że jeżeli chce, żeby nasza relacja opierała się tylko na sporadycznych zbliżeniach, gdy wraca do kraju to lepiej będzie jeśli w tej chwili wyjdę; nie wiem czy bardziej bolało mnie to, że nie wtedy nie zaprzeczyła, że to tylko seks czy, że po raz kolejny, bezsensownie się zaangażowałeś. Nie miałem ochoty wracać do Bełchatowa, potrzebowałem się napić, potrzebowałem Tomka. 
- Walić to - mruknąłem sam do siebie próbując odgonić od siebie problemu, które mimo życiowego sprintu nadal starały się mnie wyprzedzić na ostatniej prostej. Wbiłem znany już na pamięć kod, który brunet powtarzał mi przy każdej nadarzającej się okazji i przeskakując po dwa stopnie po kilku chwilach znalazłem się przed odpowiednimi drzwiami. Zawahałem się na moment, zanim zapukałem, bo tak, zgadliście znowu zacząłem myśleć; jednak tym razem nie chodziło o Jagodę, bo wbrew pozorom nie zawsze chodziło o nią, tym razem widziałem pod powiekami małego blondyna, jego śliczną mamę i ojca, którym nie byłem ja. Zwykle spotkania z ludźmi, którzy w pewnym momencie waszego życia byli dla was okropnie ważni są niezręczne, bo znacie się na wylot, ale właściwie nic już was nie łączy, nikt nie wspomni przegadanych nocy czy faktu, że tamten film z Tomem Hanksem widzieliście po raz pierwszy właśnie razem. Nie wiem czy nawet o pogodzie macie prawo rozmawiać, bo powroty do znajomości, które was skrzywdziły są trudne, a komplikują się jeszcze bardziej gdy ta osoba nie znika z waszego życia, a jedynie usuwa się w cień stając się życiową partnerką waszego najlepszego kumpla, z którym po raz pierwszy uciekaliście ze szkoły. 
- Będziesz tak stał przed drzwiami jak jakiś domokrążca czy w końcu byś zapukał? - oślepia cię światło z wnętrza mieszkania i dopiero do chwili widzisz wyraźnie śmiejącego się z ciebie przyjmującego. - Wchodź, stary.
I wszystko staje się tak po prostu proste, jakbyśmy nigdy się nie pokłócili, jakby nigdy nic się nie wydarzyło. Siedzę zwyczajnie na tomkowym dywanie, gdy ten szuka drugiego pada od konsoli, bo przy czym lepiej się zwierzać niż przy rundce dobrej na wszystko Fify. Po raz pierwszy do dawna czuję, że wszystko jest na swoim miejscu, a ja jestem po prostu w dobrym miejscu, z dobrymi ludźmi. Uśmiecham się do bruneta, gdy zauważam, że przypatruje mi się uważnie od dłuższej chwili i zbieram się w sobie, żeby zacząć mówić.
- Więc? - pada ponaglające, a ja jedynie przewracam oczami. - Sorry, Kuba, ale przez telefon brzmiałeś jakbym zaraz miał się odwiedzać na intensywnej terapii. Co jest?
- Życie ssie, Fornal - odpowiadam mu poprawiając się na podłodze. - Życie ssie. - przyjmujący nie wygląda na przekonanego z uniesioną do góry brwią, a ja przeklinam w duchu, że tak dużo czas spędziliśmy razem, że teraz mi nie odpuści. - Pokłóciłem się z Jagodą. 
- Nie wiedziałem, że ta twoja tajemnicza ukochana na na imię Jagoda - kiwa głową z uznaniem, a ja wiem, że muszę poczekać jeszcze chwilę nim zorientuje się co tak naprawdę się, co przed nim ukrywam od dobrych kilku miesięcy i czemu do diabła tak często odwiedzam łódzkie lotnisko. - W sumie zabawne, że znowu laska, na którą lecisz ma na imię Jagoda. - rzuca luźno, jednak widzę jak powiększają mu się ze zdziwienia oczy, gdy widzi mój pełen niezręczności uśmiech, którym go obdarzam. - Ty chyba sobie żartujesz?! Jaja sobie ze mnie w tym momencie robisz, Kochanowski?!
Mierzymy się wzrokiem jak zwykliśmy to robić w sytuacjach, gdy oboje w emocjach mogliśmy powiedzieć sobie o kilka słów za dużo. Widzę jak bardzo wstrząsnęło nim jego odkrycie i jak wiele będę musiał mu tłumaczyć, gdy minie mu pierwsza złość, bo musicie wiedzieć, że Tomasz Fornal był największym przeciwnikiem Jagody oczywiście zaraz po Dominice. Sam nie wiem jakiej reakcji się spodziewałem, ale przecież nie powiedziałem mu jeszcze tego o co się pokłóciliśmy, bo przecież wyśmiałby mnie momentalnie i pewnie wygonił z mieszkania z prośbą, żebym znalazł lekarza, który pomoże mi w powrocie do normalności. Ciszę, którą można było kroić nożem przerywa skrzypnięcie drzwi, w których pojawia się drobna blondynka trzymająca w rękach butelkę naszej ulubionej whiskey, jednak jeśli mieliśmy sobie wszystko wyjaśnić, bez żadnych półprawd przeczuwam, że będziemy potrzebowali dużo więcej tego szlachetnego trunku. Fornal nadal wpatruje się we mnie w złowrogim milczeniu, jednak ja przenoszę wzrok na nie za bardzo rozumiejącą sytuację Lenę, która łapiąc moje spojrzenie uśmiecha się pod nosem. Na pewno ciekawi was teraz jak układają się stosunki z Zawadzką, moją wielką miłością i cóż, jednym z największym rozczarowań - odchorowałem swoje, ale odnaleźniliśmy wspólny język, trochę dla Tomka, trochę z uwagi, że w jakiś niesamowicie platoniczny sposób nadal nam na sobie zależało. Nie jest łatwo, bo przecież nikt nie mówił, że będzie; jest niezręcznie i raczej oboje unikamy sytuacji, w których zostaje sam na sam, ale życie płynie dalej, a ja wiem, że oni z Tomkiem są cholernie szczęśliwi.
- Przyniosłam was coś mocniejszego - mówi niepewnie stawiając butelkę wraz ze szklankami na stoliku. - Myślałam, że będę musiała was uciszać, gdy usypiałam małego, ale wy nie jesteście zbyt rozmowni. 
- Nie rozmawiam z idiotami - rzuca zirytowany Fornal, na co Zawadzka kręci głową zapewne jeszcze mnie rozumiejąc, więc zaintrygowana siada na kanapie za mną podciągając kolana. Przewracam oczami, gdy Tomek odkręca kwadratową butelkę mrucząc pod nosem, że przecież na trzeźwo tego nie zniesie. - Wyobraź sobie, kochanie - wypija szkarłatny płyn jednym haustem rzucając w moją stronę cierpki uśmiech. - Że ten mój pożal się Boże przyjaciel, chociaż nie wiem czy takie rzeczy zataja się przyjaciółmi, Jakubie - rzuca oskarżycielsko, a ja wiem, że to będzie długi monolog co musi przeczuwać też blondynka, bo sięga po szklankę, którą odstawił jej chłopak i sama nalewa sobie alkoholu. - Na pewno znasz historię o jego wielkiej miłości - teraz zwraca się do dziennikarki - Jagoda, która była tak zakochana, że aż uciekła do słonecznej Italii - chcę mu przerwać jednak unosi rękę w moim kierunku i nie pozostaje mi nic jak zrezygnować - Wyobraź sobie, że ona znowu pojawiła się w jego życiu i nasz kochany, mądry, inteligentny Kubuś po prostu wszystko jej wybaczył, pewnie nawet nie dał jej możliwości, żeby go uwiodła.
- Czy ty nie możesz do cholery zrozumieć Fornal, że ja ją kocham? - wybucham, sam nie wierząc, że mówię to nagłos, jednak echo moich słów wraca do mnie ze zdwojoną siłą. - Zawsze ją kochałem.
- Tylko, że w tym wszystkim chodzi o to, że ona nie kocha ciebie. - Fornal odwraca się do mnie plecami, a ja sam nie wiem czy w większym stopniu przepełnia mnie żal czy złość. - Ona się tobą bawi, bawiła się tobą, gdy byłeś w Spale i bawi się tobą teraz. Czego ty nie rozumiesz? Nie widzisz tego, że w pewnym momencie znowu jej się znudzisz i to znowu ty zostaniesz ze złamanym sercem?! - mówi spokojnie, a ja muszę bardzo mocno się kontrolować, żeby nie wstać i po prostu nie wyjść trzaskając drzwiami. Brunet odwraca się w końcu od szyby i siada obok mnie zapełniając uprzednio moją szklankę. Podaje mi ją, a ja wiem, że to jego gest pojednania. - Rób co chcesz, ale potem nie przychodź do mnie, żebym cię pocieszył, okej? Obaj wiemy, że to nie ma przyszłości, więc potem nie przychodź narzekać jak znowu wyjedzie do tych swoich Włoch czy na inny Madagaskar. 

Czuję ulgę, że on wie, gdy stukamy się szklanka o szklankę tak jak zawsze przeciwko światu stoimy ramię w ramię, ale czuję również okropny ból wiedząc, że ma rację, że Jagoda nigdy nie była, nie jest i nigdy nie będzie moja.


r: tyle się dzieje, i u Kuby i w moim życiu, że nie zorientowałam się, że już mamy początek wiosny. oglądam kątem oka ten piękny finał Polska-Brazylia z MŚ 2014 i piszę to posłowie, i chyba jestem zadowolona z wniosków, do których doszedł Jakub.

F: U Tomka ostatnimi czasy też trochę ciężko, ale cóż w życiu nigdy na dobrą sprawę nie jest ciągle dobrze więc i ich to dopadło. Lena też nie najlepiej się ma. Podoba mi się ten fragment mój jak i zarówno ret, także zostawiamy go Wam i widzimy się w kwietniu 💗

2 komentarze:

  1. Wiem, że Tomek jest wściekły na swoją mamę za to, jak potraktowała Lenę, ale wydaje mi się, że musi dać jej trochę czasu, aby oswoiła się z wiadomościami, które otrzymała. W końcu nie zdawała sobie sprawy, że posiada dwuletniego wnuka oraz że Tomek postanowił stworzyć z Leną rodzinę. Jak każda rodzicielka chce dla swojego dziecka jak najlepiej, więc musi po prostu to przetrawić. Na pewno nie chce tracić syna i z pewnością będzie chciała poznać swojego wnuka, więc trzeba poczekać aż te emocje trochę opadną.
    Co do Leny... Hm, nie wiem, co mam o niej sądzić :D Zdecydowała się na związek z Tomkiem, urodziła mu syna i wydaje się, że się kochają i świata poza sobą nie widzą, jednak sytuacja w jej biurze była lekko niepokojąca. Nie dziwi mnie reakcja Tomka, miał prawo się wściec, gdy zobaczył ją z szefem. Oby dziewczyna nie wplątała się w jakiś romans, tylko po to, aby utrzymać posadę.
    Kuba się odważył i zjawił się w mieszkaniu przyjaciela, przy okazji wyznając mu prawdę o swoich relacjach z Jagodą. Wierzę, że było mu ciężko, ale też na pewno ciężar spadł z jego serca, gdy w końcu miał to za sobą. Kuba się pogubił, błądzi i nie potrafi obrać odpowiedniej ścieżki, dlatego liczył na wsparcie Tomka. Cóż, Tomek zawsze będzie go wspierał, ale nie w decyzjach, które doprowadzają do ruiny, dał to jasno do zrozumienia. Ciekawi mnie, czy Kuba weźmie sobie te słowa do serca, czy po raz kolejny ulegnie Jagodzie ^^
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację odnośnie pani Doroty.
      Zobaczymy jak to z Lenką będzie :D
      Dziękujemy i pozdrawiamy ;*

      Usuń