niedziela, 16 lutego 2020

drugi


- Ty sobie chyba żartujesz Tomasz! To naprawdę nie jest zabawne.-panująca w pomieszczeniu ciszę przerwała twoja matka.
- Nie żartuje. Aleksander ma dwa lata. - wplątała się w rozmowę twoja partnerka. 
- Ukrywałeś to przed nami tyle czasu?! - warknął wściekły były sportowiec.
- Bałem się waszej reakcji. - odparłeś nieśmiało, wbijajac wzrok w podłoże.
- To są jakieś cyrki! - oburzyła się nauczycielka. - Lubiłam cię, Leno, ale teraz widzę jaka z  ciebie manipulantka i intrygantka. Naciągnęłaś mojego syna na dziecko, bo zarobki w twojej branży są znikome.- słowa z jej ust wydostawały się jak pociski z karabinu maszynowego.
- Co kurwa?! - wykrzyknąłeś oszołomiony zachowaniem twojej matki.
- Co takiego?! - w twoje ślady poszła Zawadzka. - Przecież to jakiś absurd! Kocham pani syna!
- Skarbie, ty tego nie widzisz, bo jesteś nią zaślepiony. - tłumaczyła ci blondynka.
- Przegiełaś. - syknąłeś przez zaciśnięte zęby. - Przyprowadzam w końcu do domu swoją dziewczynę, abyście ją mogli poznać po jakimś czasie, gdzie już nasz związek jest pewny, a wy odwalacie coś takiego?! Przecież to niedorzeczne! 
- Ależ Tomek nie denerwuj się. - upomniał cię ojciec.
- Jak mam się nie denerwować jak atakujecie tak moją dziewczynę?! Do chuja! - żywo gestylukowałeś rękami. - A ty co? Nic nie powiesz?- zwróciłeś się w stronę byłego siatkarza. - Klasyka. - przewróciłeś jedynie oczami.
Ująłeś w swoją dłoń tą należącą do blondynki i pociągnąłeś ją w kierunku wyjścia, pioronując rodziców wzrokiem. To spotkanie miało wyglądać zupełnie inaczej. Przynajmniej w twojej głowie, według twoich oczekiwań, miało przebiec odmiennie. Obawiałeś się reakcji nauczycielki oraz siatkarza na wiadomość o tym, że posiadasz syna to prawda, ale zarzuty twojej rodzicielki były dla ciebie czymś niespodziewanym, czymś nie do pomyślenia. Lena Zawadzka miała swoje za uszami. W przeszłości dotkliwie cię zraniła, lecz od blisko dwóch lat była osobą, bez której nie potrafiłeś przetrwać jednego dnia. Gdyby nie ona komentatorzy sportowi nie wychwalali by twojej dyspozycji na parkietach PlusLigii z tak dużą częstotliwością jaka miała miejsce. To ta kobieta doprowadziła kiedyś niemal do wyrzucenia z drużyny i ta sama kobieta pomogła ci się wspiąć na wyżyny swoich umiejętności. Nie mogłeś pozwolić powiedzieć na nią złego słowa. Nawet po tym kim była wcześniej i jak podle potraktowała ciebie oraz twojego najlepszego przyjaciela. Każdy z ludzi popełnia błędy. Jedni tego czynią więcej, inni mniej, lecz postępuje się tak, aby w końcu dotrzeć na odpowiedni tor, odnaleźć własną ścieżkę życiową. Ty byłeś przekonany, że tobie i Lenie pisana jest wspólna droga. Trzasnąłeś drzwiami samochodu od strony kierowcy i gdy miałeś już opaść na fotel dziennikarka uprzedziła cię w tym, oświadczając, że nie będziesz prowadził w takim stanie emocjonalnym. Przewróciłeś jedynie oczami i posłusznie zająłeś miejsce pasażera, zapinając pas bezpieczeństwa. Zmarszczyłeś zdezorientowany brwi, kiedy twoja partnerka nieoczekiwanie nie obrała kursu na autostradę, lecz na centrum miasta. Utkwiłeś w niej pytające spojrzenie, ale ona jedynie uśmiechnęła się promiennie i wzruszyła ramionami. Po chwili spoczywałeś w jednej z krakowskich restauracji, do której to zabrała cię Zawadzka w ramach poprawienia humoru. Miałeś wrażenie, że ta sytuacja w ogóle jej nie dotknęła. Wciąż emanowała szczęściem jak po opuszczeniu budynku pracy, choć otrzymała bolesne słowa od twojej matki.
- Brałaś coś czy jak? - mruknąłeś, przyglądając się jej badawczo.
- Jedyne co ćpam to twoją miłość, Forni. - roześmiała się. - To co zamawiamy?
- Niezręcznie się czuję, kiedy masz za mnie płacić. - wyznałeś, obserwując jak kręci z niedowierzaniem głową. - No co?
Wyrzuciła ramionami w górę i przywołała do waszego stolika kelnera, recytując mu zamówienie. Byłeś przekonany, że przed tobą nie siedzi człowiek, kobieta, lecz anioł. Upewniłeś się w tym, gdy przystanęła za twoimi plecami i subtelnymi ruchami rozmasowała ci kark, aby sprowadzić na ciebie chwilę odprężenia. Nachyliła się nad tobą i musnęła ustami twój policzek, sprawiając, że mimowolnie na twoją twarz wpłynął uśmiech. Zajrzałeś w jej błyszczące oczy i byłeś pewien dla niej podziwu. Jak można było być tak radosnym po tak nieprzyjemnej sytuacji?
- To ja powinienem postawić ci obiad w ramach rekompensaty za moją matkę. - rzuciłeś, spoglądając na nią skupioną na pochłanianiu posiłku.
- To nie twoja wina, Tomek. - machnęła dłonią. - Swoją drogą ciekawe jakby zareagowała, gdyby się dowiedziała, że wybrałam ciebie zamiast Kuby.
- Wolę nie wiedzieć. - roześmiałeś się.


***


Nucę pod nosem melodię mojej ulubionej piosenki, która rozbrzmiewając po hotelowym pokoju sprawia, że momentalnie się rozluźniam. Spoglądam w ciemność, która rozpościera się zza panoramicznym oknem i jest przecież obrazem uśpionych środkiem tygodnia Katowic. Sam nie umiem stwierdzić, w którą stronę biegną moje myśli - kolejne zagrania, kolejne wyjazdowe meczu, kolejne numery lotów na jej biletach kursujących do stolicy słonecznej Italii. Czuję jak drobne dłonie zaciskają się na mojej jasnej koszulce, jak ktoś usilnie próbuje zdobyć moją uwagę, ale odpuszcza zanim jeszcze zdążę się odwrócić. Łapię pewny siebie wzrok Jagody, która jak gdyby nigdy nic puszcza mi oczko chwytając w smukłe dłonie kieliszek czerwonego wina. Śledzę wzrokiem jej długie nogi, zatrzymuję wzrok na wstążce zawiązanej na satynowym poranniku, nie mogę oprzeć się jej smukłej szyi, którą odchyla kusząc mnie jeszcze bardziej. Popija wino patrząc mi głęboko w oczy, a może nawet i w duszę, a ja czuję, że mógłbym dla niej oszaleć, że ponownie zatrułem się chemią, którą jest między nami od samego początku. Podchodzę bliżej czując mocny zapach jej perfum, którym zaciągam się mocno przyciągając ją do siebie. Zaciskam dłonie na jej biodrach czując jak drży pod moim dotykiem, czuję jej przyśpieszony oddech na mojej klatce piersiowej, gdy chwytam wstążeczkę między palce powoli ją rozwiązując. Uśmiecham się do niej cwanie, gdy zagryza wargę łapiąc moje rozmarzone spojrzenie, ale ja błądzę po raz kolejny tego wieczoru po jej rozgrzanym ciele badając niecierpliwymi dłońmi każdy jego centymetr, zahaczając o każdą wypukłość delektując się szybkim biciem jej serca. Nawet nie wiem kiedy lądujemy na kanapie, nie wiem kiedy to ona pozbawia mnie koszulki, aby składać pocałunki na moim torsie. Nie mogę nadziwić się temu, że oboje doskonale wiemy co drugiej osobie sprawia przyjemność, dogadujemy się bez słów jakbyśmy byli jednością. Staram się powstrzymać jęk zadowolenia, gdy wycałowuje drogę od moich spragnionych jej smaku ust do tego miejsca za uchem, które ona zna doskonale, bo przecież to ona je odkryła którejś bezgwiezdnej nocy tamtego upalnego lata, gdy wszystko było jeszcze takie proste. Mimo tego, że jest cudownie znowu odpływam myślami gdzieś daleko, sam nie wiem dlaczego i dopiero intensywny wzrok brunetki sprawia, że przytomnieję.
- Kuba - przewraca oczami widząc, że siedziałem z nią na tej kanapie tylko fizycznie - Telefon. - potrzebuję chwili, żeby przetworzyć jej słowa, jednak słysząc charakterystyczny dźwięk nadchodzącego połączenia rzucam jej tylko przepraszające spojrzenie muskając szybko wargi w drodze do leżącego na stoliku przed nami urządzenia.
- Już się stęskniłeś Fornal? - rozpoczynam rozmowę wywołując śmiech mojego rozmówcy. Rzucam kątem oka na Jagodę, która siedzi w rogu bawiąc się włosami, jakby znudzona całą tą sytuacją, że ktoś nam przerwał. Wyciągam rękę w jej stronę, jednak ona prycha pod nosem nie zmieniając swojej pozycji. Staram się ją jakoś udobruchać jednocześnie słuchając opowiadań przyjaciela i reagując na nie odpowiednio - tak jak Tomek przewidywał, że zareaguję, bo znaliśmy się zbyt dobrze, że tego nie wiedzieć. Cieszę się, że mimo wszystko nadal mamy kontakt, ale było coś, a właściwie ktoś kto nie dawał mi spokoju. Mały Aleksander, który stał się oczkiem w głowie przyjmującego - mój niedoszły syn - czułem się źle z tym, że za każdym razem, gdy brunet proponował mi zapoznanie z chłopcem szukałem wymówki, ale po prostu nie czułem się gotowy, nie potrafiłeś patrzeć na ich szczęście. Potrzebowałem mieć coś swojego w życiu, czegoś co zapełniłoby pustkę po tym jak prawie zostałem tatą, zapełniłoby miejsce, które na samym początku przeznaczyłem właśnie dla Aleksa. Jednak ostatnio na to spotkanie nie namawiał mnie Tomek, a właśnie Lena - pamiętam swoje zdziwienie, gdy na wyświetlaczu telefonu zobaczyłem jej imię, ale po tym co mi powiedziała używając szczęścia swojego partnera jako karty przetargowej musiałem się poddać i zgodzić na spotkanie z Fornalami. - Jasne, że pamiętam o jutrze, Tomek. - nie pamiętałem, żyłem trochę jak w innej czasoprzestrzeni, a spotkanie zapoznawcze zaznaczone w kuchennym kalendarzu czerwonym flamastrem zupełnie wyleciało mi z głowy. Pamięć miałem dobrą, ale niestety krótką. - Stary, serio muszę kończyć, bo jestem trochę zajęty. Do jutra! - nie czekam na ostatnie słowo przyjaciela, bo wiem, że tak szybko by się nie rozłączył zadając wszystkie pytania, które przyszły mu do głowy. Ledwie odkładam telefon obok siebie, a na moich kolanach ponownie pojawia się moja nagroda za dzisiejszy mecz w postaci Jagody okrytej tylko materiałem jej koronkowej bielizny. Bardzo szybko odnajduje moje usta nie bawiąc się w delikatne muśnięcia - ten pocałunek jest inny niż wcześniej - jest w nim więcej dominacji, jakbyśmy walczyli o uwagę drugiej strony, pełen namiętności i szczerze dziwiłem się, że nie widzisz przelatujących między wami iskier, gdy jęknęła prosto w twoje usta. Czuję, że to jest jedna z tych chwil, gdzie nie są potrzebne słowa, bo czyny dokładnie pokazują co jest między nami, jednak znowu rozlega się ten charakterystyczny dźwięk rujnując całe napięcie chwili, tym razem jednak brunetka chwyta dzwoniący telefon w swoje ręce, a ja przez chwilę zastanawiam się czy odbierze czy wyrzuci go gdzieś za siebie.
- Kuba nie może teraz rozmawiać, więc jeśli to coś pilnego to napisz wiadomość - wyrzuca z siebie ironicznie i nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź rozłącza się. Pierwszy raz widzę ją taką - pewną siebie, dominującą i nie mogę zaprzeczyć, że podobało mi się to, podobała mi się ona pragnąca utrzymać na sobie moją uwagę, drażniąca się ze mną, aby spotęgować późniejsze doznania. Przesuwam swoje dłonie z talii na jej biodra, a ona jedynie uśmiecha się pod nosem. Wie, że byłem ciekawy co nią kieruje, co jeszcze jest w stanie zrobić, żebyśmy po raz kolejny skończyli w łóżku. Jej pocałunki z każdą chwilą są coraz bardziej zachłanne, jakby całowanie mojego ciała mogło ją uratować i wiem, że doskonale widzi jak każda komórka mojego ciała, każdy nerw błaga wręcz o jej uwagę; gdy zaszczyca swoją uwagą okolice szczęki czuję, że jestem w stanie spełnić każde jej życzenie byleby skończyła te tortury, jednak ona widząc jak bardzo jestem zniecierpliwiony szepcze tylko do mojego ucha:
- Musiałam się przez chwilę tobą dzielić - przechodzi mnie dreszcz podniecenia co nie uchodzi jej uwadze, więc porusza się niespokojnie na moich kolanach - Ale w tym problem, że jestem jedynaczką i nienawidzę się dzielić. 


***
r: męczyłam się z tym rozdziałem, bo widziałam jak ma wyglądać, ale nie potrafiłam oddać właściwych emocji - powiedzmy, że się udało - jakie typy co będzie dalej?

f:  Mi Tomek pisał się lekką ręką w pracy podczas małego ruchu także chyba wyszło okay, choć tak okay to u nich nie jest ostatnio przez wiadomo kogo :D A czy teściowa pogodzi się z dziewczyną syna się okaże ;)